poniedziałek, 13 lutego 2017

Bez uniesień nie da się

Pełno dzisiaj w internetach miłosnych wyznań, uniesień i laurek dla Petera G. przy okazji jego 67. urodzin.  Oczywiście, chcąc podkreślić swoją emocjonalną niepodległość oraz intelektualny dystans, powinienem teraz napisać, że nie lubię stadnych odruchów. Ale wiecie co? Pie****** to.

Facet napisał tyle cudownych piosenek, tyle razy zacisnął je wokół mojego serca, że okazanie Gabrielowi szacunku poprzez ten krótki wpis wydaje mi się oczywistością. Choć nie będzie tu o największych przebojach byłego lidera Genesis, nie będzie też  o zjawiskowym  dźwiękowym pejzażu, który odmalował współpracując z Martinem Scorsese ("Passion"). Będzie o mojej ulubionej piosence z mojej ulubionej płyty.


"Secret World" to ostatni utwór z albumu "US" (1992). Bodaj najdłuższy, najbardziej rozbudowany i wielowątkowy, i.. niemal podrywający z ziemi. Jeśli zadaniem artysty jest zabrać swojego odbiorcę/odbiorczynię w ten mityczny "inny wymiar", bądź - jak kto woli - "na drugą stronę lustra", to w tej piosence Gabrielowi się to udało. Zamieszczam klip z moim ukochanym koncertowym wykonaniem. Gabriel w towarzystwie jedynej i niepowtarzalnej Pauli Cole, a za nimi szpaler prawdziwych gwiazd, m.in. Tony Levin (gitara basowa), Manu Katche (perkusja), David Rhodes (gitara). Dziesięć minut, które - zapewniam - nie będą stratą czasu.